Warhammer Wiki
Advertisement
Marienburg1


Jałowe Krainy rozciągają się od Lasu Laurelorn na wschodzie do Bladych Sióstr i bagien Bretonii na zachodzie, oraz od Lustrzanych Torfowisk na granicy z Imperium do wybrzeży Morza Szponów. Wyjałowiona gleba, nieliczne uprawy, niesprzyjający klimat powodują, że życie w tym miejscu jest wyjątkowo trudne i większość populacji zamieszkuje miasto Marienburg.

Historia[]

 "Powiedz von Kluckowi, żeby się wycofał, i zanieś tę wiadomość do Burgomeistrów Marienburga. Niech wyznaczą delegację na spotkanie z naszymi pełnomocnikami w celu omówienia traktatu. Uznamy ich niepodległość. Ale, zapiszcie moje słowa, modlę się o dzień, w którym przyjdą do nas, czołgając się po pomoc przeciwko Chaosowi, Norse lub Bretonnianom. Niech dyrektorzy zobaczą, co wtedy kupi ich złoto! Przeklinam ich, ich ziemie i ich miasta! Westerland - bach! Nazywam te ziemie tym, czym są, Pustkowiem, i mam nadzieję, że się tym udławią!"

       - Imperator Wilhelm III von Holswig-Schliestein w 2429 IC.

Pustkowia to nadmorski obszar wokół ujścia rzeki Reik, na którym znajduje się dobrze prosperujące miasto Marienburg. Pustkowia były kiedyś prowincją Imperium Westerland, podbitą w 2 r. przez cesarza Sigmara,  prowincja zbuntowała sie w 501 roku IC ale bunt został stłumiony przez cesarza Sygmunta II. Pozostała prowincją Imperium aż do czasu, gdy za panowania cesarza Dietera IV w 2429 r. odłączyły się za sprawą sowitej łapówki.


Geografia[]

Morze.[]

Na północ od Jałowych Krain znajduje się Morze Szponów, którego wody targane są ciągłymi sztormami. Jak mawiają marienburscy żeglarze, tylko "szalone elfy i Norsmeni" potrafią żeglować w zimie. Pomiędzy Mitterherbst i Mondstille, sztormy są tak gwałtowne, że tylko klipery elfów wpływają do Marienburga, a także statki, których kapitan jest pijany, zdesperowany, nie w pełni władz umysłowych albo pochodzi z Norski.
Czy to z powodu bezsensownych wędrówek Morrslieb, Księżyca Chaosu czy też gniewu Manaana, Morze Szponów charakteryzują też wysokie fale, które spowodowały w Marienburgu niszczące miasto powodzie. Choć w ostatnich latach zjawisko nie jest już tak częste ze względu na działające w mieście pompy krasnoludzkie, jednakże Morze Szponów wciąż co jakiś czas szaleje i zalewa większość miasta, oszczędzając rezydencje najbogatszych mieszkańców położone na najwyższych terenach.
W miejscu, gdzie Reik wpada do morza, otwiera się duża zatoka, Manaanspoort Zee. Jest to ogród Marienburga, źródło większości zasobów żywieniowych miasta. Setki statków wypływają codziennie z portu aby napełniać ładownie halibutami, śledziami i mintajami. Morze jest też żerowiskiem dla wielorybów, także bardzo rzadkie okazy wielorybów posiadające na czubku głowy znak w formie białego trójkąta. Ta odmiana jest świętym zwierzęciem Manaana. Zatokę odwiedza także Szary Rekin, znany jako "Kociaczek Stromfelsa" ze względu na swój nienasycony apetyt i okrutne zwyczaje. Tak jak Stromfels, nie ma dla niego różnicy, kto pada jego łupem, czasem zabija nawet nieostrożnego rybaka, który wychyla się z łodzi aby zarzucić sieci.
Manaanspoort Zee jest także główną drogą Marienburga, podróżują tędy tysiące statków z całego znanego świata, przewożąc towary na handel, który stanowi esencję życiową miasta. Większość z nich używa dłuższej, północnowschodniej trasy poprzez zatokę, gdzie latarnia morska Fort Solace pomaga swym światłem uniknąć skał rozciągających się wzdłuż południowozachodnich wybrzeży. Bardziej odważni lub lekkomyślni płyną tym szlakiem, mając nadzieję, że zyskają w tych wyścigach i dotrą pierwsi do portu. Tacy kapitanowie płacą często wysoką cenę gdyż napotykają ich niebezpieczne fale, wiry albo sprytni rabusie, którzy fałszywymi światłami wiodą statki na skały i przeszukują potem ich wraki.
Piaszczysty szelf delikatnie unosi się z morza po obu stronach bagien. Wzdłuż wybrzeży wznoszą się wydmy, przecinane trawiastymi ścieżkami i pobudowanymi na nich domkami rybaków i pustelników. Takie nieprzyjazne środowisko pełne jest jednak życia: przy brzegu pływają śledzie i węgorze, a plaża jest domem dla krabów i różnych owadów. Gdzieniegdzie widać małe grupki fok i lwów morskich - pozostałości po stadach, które kiedyś zamieszkiwały wybrzeża: jednak w XVIII wieku zostały prawie wybite przez myśliwych. Tylko te wybrzeża zamieszkuje jednak Zielona Glista Morska. Pocięta w kawałki i zapeklowana stanowi wyjątkowy przysmak dla bretońskich arystokratów. Żywią się nią też mewy i inne ptaki, których żałosne piski sprawiają czasem wrażenie, jakby ziemie te były nawiedzone przez duchy.


Północ.[]

Miejsce, gdzie ziemia wznosi się z wody stanowi jednocześnie granicę torfowisk, które dla większości ludzi symbolizuje Jałowe Krainy. Na północny wschód od Marienburga i bagien znajdują się Stoki. Poza tym krainy pokryte są łagodnymi zboczami, równinami porośniętymi ostrymi krzewami i trawami i małymi stawami, prawie całkowicie pokrytymi rzęsą. Krajobraz urozmaica pojedynczy dąb albo sosna. Tę część Jałowych Krain pokrywa często gęsta mgła, zwykle jesienią i wiosną. Czasem mgłę przegania ostry wiatr od Morza Szponów. Częste deszcze zimowe zamieniają ziemię w błoto, a lato zsyła upał, który są w stanie przetrwać tylko komary. Jest ich tam bardzo wiele.
Pomiędzy stokami, podróżnicy znajdują duże skupiska ostrych skał, wystających z ziemi jak połamane zęby. Wielu uważa, że są to zwykłe skały, ale niektórzy naukowcy argumentują, że są to pozostałości starożytnej cywilizacji. Wiele z tych skał zyskało sobie złą reputację, najgorszą z nich ma "Szczurza Skała", rozległa dżungla pojedynczych skał na północnym skraju Bagien Grootscher. Kilka z tych skał jest oznaczonych w sposób podobny do oznaczeń skaveńskich. Niewielu rozbija obóz w cieniu tych skał.
Jednakże, Człowiek robi co może, aby przetrwać w tych okolicach. Na Stokach istnieją małe skupiska domów i farm, gdzie ludzie żyją skromnie z małych zbiorów i hodowli owiec czy bydła. W przeciwieństwie do mieszkańców Jałowych Krain żyjących w miastach, rolnicy są bardziej podejrzliwi, nigdy nie otwierają drzwi po zmierzchu i nie są gościnni dla obcych.
Na terenach wzdłuż północnego wybrzeża są tylko dwa większe miasta. Pierwsze z nich to Fort Solace, mały port liczący 310 mieszkańców, zbudowany wokół latarni morskiej. Jest to nowe miasto, założone po zniszczeniu Almshoven i jego latarni na przeciwległym brzegu. Fort Solace jest własnością Kompanii Import-Eksport i burmistrz miasta jest pracownikiem tej firmy. Statki wpływające do Manaanspoort Zee o zmierzchu często zatrzymują się tam przed podróżą do Marienburga albo, jeżeli chcą ominąć Marienburg i skierować się do Norski czy Kislevu. Fort Solace zapewnia trochę więcej niż zaspokojenie podstawowych potrzeb, ale wszystkie usługi i towary są wysoko opodatkowane, gdyż Dyrektorat woli, by wszystkie statki docierały do Marienburga.
Daleko na północ od Stoków, na końcu traktu zwanego Starą Drogą Północną, leży miasto Aarnau. Miasto należy do szlacheckiej rodziny van Buurenów, jest to osada farmerska która postrzega siebie jako strażnika niepodległości Jałowych Krain. Przed jakim zagrożeniem strzegą Krain, pozostaje zagadką, gdyż elfy z Laurelorn pilnują własnego nosa, a Imperium raczej nie wprowadzi swej armii przez ten wyizolowany skrawek Jałowych Krain.. W każdym razie oddziały milicji Aarnau, w pełnym rynsztunku, maszerują zawsze podczas parady w Festtag, rozbawiając tym dzieciaki. Dowodzi nimi Baron Martinus van Buuren, który wydał ogromne ilości pieniędzy na mundury i wyposażenie tak, że milicja Aarnau znana jest jako "Pawie Jałowych Krain", choć nikt kto widział, jak walczyli przeciwko Fimom na północnych stokach nie powie im tego w twarz.
Stoki przecięte są jedną prawdziwą drogą, Drogą Middenheim. Jest to główny trakt łączący Marienburg i Imperium. Podróż tą drogą jest niebezpieczna i roztropni podróżnicy chcą ją zakończyć tak szybko, jak to możliwe. Stoki są bowiem domem dla banitów, rabusiów i innych.


Południe.[]

Południe Marienburga i bagniska przecina rzeka Reik. Jest to główna arteria miasta, w swym znaczeniu równa Manaanspoort Zee. Wzdłuż niej płyną statki obładowane towarami, kierujące się do i ze Starego Świata. Jest to szybsza i bezpieczniejsza droga niż lądowa, a pławiący się w luksusie arystokraci i pnąca się po drabinie społecznej klasa średnia postrzega rzekę Reik jako drogę, którą przypływają niezbędne im do życia produkty. Kupcy Marienburga postrzegają ją zaś jaką drogę, którą przypływają do nich Korony Imperialne i Ruble Kislevskie.
Wzdłuż wybrzeży rzeki znajduje się największe skupisko populacji poza Marienburgiem. Kilkanaście małych wiosek i karczm rozciąga się na całej długości rzeki, największym zaś z nich jest Kalkaat i Leydenhoven. Mieszkańcy Jałowych Krain mieszkający tutaj bardziej przypominają Marienburczyków, są bardziej przyzwyczajeni do widoku obcych i bardziej gościnni w stosunku do nich. Chociaż Straż Rzeczna regularnie patroluje Reik, małe grupki piratów łupią nieostrożne łodzie. Przemytnicy również wolą płynąć rzeką Reik, ukrywając nielegalny ładunek pomiędzy tonami legalnie przewożonych towarów.
Pomiędzy rzeką i Gorzkimi Torfowiskami leży Kleinland (Mały Kraj), miasteczko otoczone łąkami, używanymi najczęściej przez hodowców owiec; ich wspaniała wełna jest jednym z kilku głównych towarów eksportowych Jałowych Krain. Ale nawet tutaj mieszkańcy ostrzą swe włócznie i naprawiają mury miasta, gdyż zielonoskórzy i gorsze stwory pojawiają się czasem od strony gór, a torfowiska skrywają ponoć wielkie zamczyska Fimów. Tak mówi się podróżnikom, którzy stawiają bajarzom kolejkę albo dwie w miejscowej gospodzie.
Niegdyś istniało tu miasto Halsdorph, a jego wyśmienite wyroby mleczarskie oraz włokiennicze przyciągały handlarzy i skłaniały do zboczenia z traktu dla dodatkowego zysku i spokojnie przespanej nocy. Tak było jednak przed Nocą Grozy, kiedy ziemia zadrżała, osunęła się i bagniska pochłonęły najlepsze pola. Teraz miasto wymiera, niewielu cudzoziemców tam przybywa, a pozostali mieszkańcy z niepokojem oglądają się za siebie, nawiedzani przez koszmary z pobliskich Bagien Demonów. Dyrektorat ignoruje Halsdorph i nie wysyła już tam nawet poborców podatkowych.
Na skraju Małego Kraju, gdzie zaczynają się Gorzkie Torfowiska, znajduje się szeroka droga biegnąca od Marienburga do bretońskiego miasta Gisoreux. Idąc dalej Drogą Gisoreux na południowy zachód mija się połamany drogowskaz wskazujący Halsdorph, a następnie podróżny dociera do wzgórz Bladych Sióstr i Gór Szarych i wchodzi na Ois Gap, główny szlak Bretonii. Wzgórza zamieszkane są tylko przez samotnych pasterzy, religijnych pustelników i banitów - rabusiów. Pomiędzy wzgórzami i górami można dostrzec wejścia do starych, wyeksploatowanych kopalni, w części których wciąż pracują Krasnoludowie, choć większość kopalni została opuszczona.
Pośrodku Ois Gap, przy moście nad rzeką wznosi się Fort Bergbres, dawny imperialny zamek obecnie będący własnością Dyrektoratu i przedstawicieli wskazanych przez Diuka Gisoreux. Jest to znakomite miejsce popasu dla wszystkich podróżnych, którzy przygotowują się do przejścia przez Gorzkie Torfowiska albo właśnie je minęli. Stacjonuje tu duży oddział poborców podatkowych i strażników dróg, którzy pilnują, by nie przedostali się żadni przemytnicy i ochraniają podróżnych przed niebezpieczeństwami ze strony gór. Przynajmniej, takie są założenia. Podróżni zwykle określają Fort Bergbres, jako Fort Łapówek, gdyż wszystko wymaga tu "wsparcia finansowego" odpowiedniego urzędnika w guilderach albo monecie bretońskiej. Nieliczni kupcy, którzy odmówią wsparcia nagle zostają zasypani górami papierków i poddani wyjątkowo powolnym przeszukaniom. Większość w końcu się poddaje i płaci wymaganą cenę, odbijając to sobie później na klientach.
Na północ i na zachód za Drogą Gisoreux leżą pustkowia Gorzkich Torfowisk, które rozciągają się aż do granicy z Bretonią. Na tej zatrutej ziemi nie rośnie nic wartościowego i prawie nie są one zamieszkane. Nawet przemytnicy niechętnie tam przebywają - wiele strumieni wypływających z Bladych Sióstr jest zamulonych i skażonych przez odpadki z kopalni, które dostały się do wody albo być może przez Fimów i Skavenów. Mgły dezorientują podróżnych i prowadzą ich na zapomniane ścieżki. Często jednak można na Torfowiskach napotkać zające i wilki, a także wrony, które karmią się padliną albo zdychającymi zwierzętami czy ludźmi.


Droga Wybrzeżna.[]

Ci, którzy muszą przejść przez Torfowiska inną drogą niż Droga Gisoreux zwykle wybierają Starą Drogę Wybrzeżną, wybudowaną w zamierzchłych czasach przez elfów. Były to czasy, gdy elfy władały jeszcze Starym Światem. Wybudowana ona została inną techniką niż drogi budowane przez Krasnoludów czy Ludzi, jej idealnie wypolerowany biały bruk rozpoczyna się w Klessen i droga majestatycznie rozciąga się wzdłuż wybrzeża aż do okolic L'Anguille. Jako że istnieje już tysiące lat, miejscami jest dziurawa i porysowana. Bagna Grootscher otaczają ją z jednej strony, a część drogi najbliżej wybrzeża pochłonęło już morze. Droga ta nie jest używana często, głównie przez tych, którzy podczas podróży cenią sobie samotność.
Tylko jedno miasteczko, wioska rybacka Broekwater, znajduje się przy Drodze Wybrzeżnej. Choć nigdy nie zostało to udowodnione, Broekwater i kilka okolicznych karczm ma złą reputację - statki, które zbliżają się do południowo-zachodnich wybrzeży Manaanspoort Zee często stają się łupem przestępców i nigdy jakoś nie ma na to świadków. Banda przemytników Szara Mgła ma tu podobno swoją siedzibę, a plotki mówią też, że Broekwater jest miejscem zakazanego kultu Stromfelsa. Częste skargi kupców marienburskich na to, co dzieje się w Broekwater, spotykają się z brakiem zainteresowania Dyrektoratu, wielu więc po cichu spekuluje na temat swoistego poparcia ze strony jednego (lub kilku) Domów Kupieckich.
Dalej przy drodze znajdują się ruiny Almshoven i latarni morskiej. Zniszczona podczas Najazdu Chaosu przez Gorzkoślińca, Bohatera Nurgla, wioska nie została nigdy odbudowana, a obecnie jej przeklętych, zatrutych grobów boją się wszyscy. To oczywiście przyciąga tych, którzy na jakiś czas muszą zniknąć. To, że przypadkowi poszukiwacze skarbów często znikają tu bez śladu, stanowi świetną pożywkę dla mrocznych legend tej okolicy.
Daleko za Almshoven, przy drodze znajduje się Polana Rozbójników, miejsce, gdzie w 24 wieku znajdował się wielki obóz piracki. Będący niegdyś postrachem wszystkich płynących przez Morze Skarbów piraci zatapiali jeden statek za drugim w swej pogoni za złotem, a ich władza i bogactwa oszałamiały nawet rządzących Marienburgiem. W końcu, po tym jak "Baron Piratów", Bartolomeus Czarny ogłosił się "Panem Mórz i Pustkowi" zdesperowani władcy Marienburga zaczęli działać. Dzięki pieniądzom najbogatszych rodzin kupieckich wystawiono flotę. Pod wodzą admirała Jaana Maartensa, kapłana Manaana, siły Polany Rozbójników zostały rozbite w całodniowej bitwie morskiej. W kulminacyjnym momencie bitwy Maartens i Bartolomeus zwarli się w walce na pokładzie statku pirackiego, Czarnego Anioła. Nikt do końca nie wie, co wtedy się stało, ale Bartolomeus i Maartens w pewnym momencie wypadli za burtę i utonęli w morzu. Mówi się, że ich duchy wciąż nawiedzają ziemie i morze przy Polanie Rozbójników, polując na siebie po wieczne czasy.


Bagna Grootscher.[]

W miejscu gdzie Reik znajduje swe ujście do morza przez Manaanspoort Zee znajdują się Barna Grootscher, rozciągające się tuzinami mil w górę i w dół wybrzeża i sięgające aż za ujście Reik. Jest to przerażające miejsce, zarośnięte ostrymi trawami na wysokość człowieka i powykręcanymi ze starości drzewami, z których gałęzi, aż do ziemi zwieszają się zarośla i grzyby. Gęste mgły przenoszą lekki zapach rozkładu i zgnilizny, nawet wiatry i deszcze nie mogą nigdy do końca przegnać tych zatrutych mgieł. W miejscu, gdzie Reik wpływa do tych mokradeł, jej wody rozdzielają się i strumienie łączą się tu i ówdzie, tworząc plątaninę bajor i kanałów.
Bagna były pierwszym siedliskiem Jutonów, gdy przybyli tu około roku -20 i wciąż są one dla miasta rodzajem obrony przed ewentualnymi najeźdźcami. Wiele razy w historii miasta rządzący Marienburgiem specjalnie wycofywali się z Jałowych Krain w miarę, jak postępował wróg i zachodzili wrogie armie od tyłu, gdy te wymierały z głodu uwięzione przez bagna.
Bagna Grootscher mają jednak swoją wartość, a mieszkańcy Jałowych Krain są specjalistami w robieniu pieniędzy z niczego. Delta Reik pełna jest węgorzy, które stanowią podstawę diety mieszkańców tych ziem, a jajka szarych czapli, które przybywają tu latem są poszukiwanym przez arystokrację towarem. Zielarze płacą wysokie ceny za rośliny, które rosną tylko na bagnach, na przykład za korzeń pewnej odmiany wrzosu, który jest podobno dobrym lekarstwem na kaca. Nawet błoto znajduje zastosowanie, ziemia z niektórych miejsc na bagniskach ma ponoć właściwości halucynogenne. Alchemicy potrafią zrobić z tego błota proszek, który lekarze mieszają z winem i uśmierzają w ten sposób bóle pacjentów. Kultyści i poszukiwacze przygód wolą czystą postać tego błota, którą zwą Marzeniem Slaanesha i palą je w specjalnych fajkach, doświadczając wizji, dostępując oświecenia i zwiększając swoją wytrzymałość podczas orgii seksualnych. Jest to specyfik powodujący uzależnienie.
Jednakże, Bagna Grootscher mają złą sławę pomiędzy przeciętnymi Marienburczykami, którzy nazywają je Przeklętymi Bagnami. Mury Vloedmuur nie tylko odpierają ataki wrogów z zewnątrz, ale także ataki stworzeń, które zerkają zza traw i drzew. Uprzejmi mieszkańcy robią, co mogą aby wyperswadować swym przyjaciołom pomysł wejścia na bagna, opowiadając dzikie historie o kryjących się tam niebezpieczeństwach.
Ale ci, którzy za wszelką cenę, chcą odnaleźć skarby elfów zawsze znajdą przewodnika, który zabierze ich do bagien za kilkanaście guilderów za głowę (płatne z góry). Najgłupsi (i najoszczędniejsi) kupują własne łodzie. Żaden bowiem z tuziemców nie jest na tyle szalony aby wypożyczyć swą własność cudzoziemcowi, kiedy są prawie pewni, że nigdy go już nie zobaczą! Szczęściarze wracają tylko przemoczeni i przeziębieni po kilku dniach błąkania się w mgle, a reszta wspominana jest tylko podczas toastów w lokalnych karczmach.


Konflikt w źródłach[]

  Lore dotyczące Jutonów jest sprzeczne, ponieważ istnieją trzy źródła, które różnie opisują ich historię.

  W najnowszym źródle, w powieściach z serii Time of Legends dotyczących Legendy Sigmara, większość historii Jutonów jest zgodna z wcześniejszymi wydaniami, aż do początku drugiej księgi "Imperium", a następnie "God-King", w których Sigmar stwierdza, że podbił Jutonów i zmusił ich do przyłączenia się do swojego Imperium, co jest sprzeczne z ustaloną historią, według której Jutonowie nigdy nie przyłączyli się do Imperium Sigmara i zostali ostatecznie włączeni do niego dopiero, gdy Cesarz Sigismund najechał Jutonsyrk. W ostatnim rozdziale "God-King" jest również mowa o tym, że królestwo Jutonsyrk zostało utracone na rzecz Nieumarłych, a władcy Endalów i Jutonów zawarli ze sobą małżeństwa, co byłoby sprzeczne z ustalonym lore, że Jutonsyrk nadal istniał aż do czasów cesarza Sigismund.

  Drugie źródło, z podręcznika do gier fabularnych, Sigmar's Heirs, mówiło, że w przeciwieństwie do powieści, Jutonowie nigdy nie weszli w skład Imperium Sigmara, aż do czasu zwanego "Drive to the Frontiers", kiedy to Cesarz Zygmunt Zdobywca najechał Jutonsyrk i zintegrował ich ziemie i ludzi z prowincją Westerland, która została założona przez Endalów króla Marbada. W tej części wspomniano również, że Endalowie założyli również miasto Marburg, u ujścia rzeki Riek, co wskazywało na to, że będzie to przyszłe miejsce Marienburga.

  Ostatnim źródłem i prawdopodobnie najbardziej szczegółowym opisem Jutonów, była książka Fantasy Roleplay 1st Edition zatytułowana "Marienburg: Sold down the River", w której szczegółowo opisano, że Jutonowie byli tymi, którzy założyli wielkie miasto w zrujnowanym mieście elfów (co sugeruje, że jest to miejsce, w którym znajduje się Marienburg). W przeciwieństwie do dwóch pozostałych źródeł, ta konkretna książka nigdy nie wspomina o Endalach, a zamiast tego ustala fakt, że Rijkers' Isle, która była stolicą Jutonów w tamtym czasie, była miejscem, gdzie rzeczywiście stworzono fundamenty Marienburga, a nie endalską stolicą Marburga, która była mocno sugerowana w Sigmar's Heir jako przyszłe miejsce Marienburga. Większość map pokazujących układ Marienburga ukazuje Rijker's Isle przy ujściu portu miejskiego, co wskazuje na to, że to Jutonowie założyli Marienburg, a nie Endalowie.

Advertisement